Kanada pachnąca żywicą
Pomysł wyprawy do Kanady nie zrodził się, wbrew pozorom, gdy zobaczyliśmy tanie
bilety do Kanady. Tym razem postanowiliśmy odwiedzić mojego Ojca, który akurat
prowadził wykłady na uniwersytecie w Lethbridge w Albercie (prowincji na zachodzie
Kanady). A bilety? Swoją drogą nie zapłaciliśmy za nie fortuny. Tak właściwie, to nie zapłaciliśmy nic - wykorzystaliśmy 25 tysięcy zarobionych mil.
Lethbridge znajduje się na południu Alberty, prowincji kanadyjskiej (prowincja to nazwa opisująca mniej-więcej amerykański stan; nie ma to nic wspólnego z obraźliwym określeniem) znajdującej się na zachodzie kontynentu. Od południa Alberta graniczy z Montaną (USA), od zachodu z Brytyjską Kolumbią, a od wschodu - z Saskatchewan. Ponieważ za 25 tysięcy mil można dolecieć Deltą w dowolne miejsce w USA i Kanadzie (oprócz Hawajów) zażyczyliśmy sobie początkowo biletów do Calgary (200 km na północ od Lethbridge, w Kanadzie), ale niestety, okazało się, że nie ma miejsc na interesujący nas lot. Wybraliśmy więc miejscowość Great Falls w Montanie, z której do Lethbridge jest około 300 km, no i oczywiście, trzeba przekroczyć granicę USA-Kanada. Podróż zapowiadała się miło i spokojnie, ale okazało się inaczej.
Oglądnijcie zdjęcia i poszukajcie dalszego ciągu samolotowego dreszczowca.