Park Narodowy Glacier

Po opuszczeniu Salt Lake City odwiedziliśmy jeszcze Park City, niewielkie miasteczko, poświęcone nieomalże zupełnie sportom zimowym. Niestety, śniegu nie było.
Samolot do Calgary odleciał bez przygód i o czasie. W Calgary wynajęliśmy samochód i udaliśmy się w dwustukilometrową podróż do Lethbridge, gdzie zawitaliśmy wczesnym wieczorem. Następnego dnia, zabierając profesora Majorka, wyruszyliśmy do parku narodowego Glacier (czyli lodowiec) w stanie Montana.
Park narodowy Glacier po stronie amerykańskiej i park narodowy Waterton po stronie kanadyjskiej tworzą jedną całość, niemniej jednak trzeba wykupić dwa bilety wstępu. Biznes to biznes.

Oto profesor Czesław Majorek odwiedzający małe miasteczko Babb tuż nad granicą kanadyjską.
Ada ze swoim teściem dyskutują zawzięcie na tematy filozoficzne, ledwo unikając zamarznięcia w silnym wietrze i niskich temperaturach parku narodowego Glacier.
Pomimo bez przerwy siąpiącego deszczu, przejmującego, chłodnego wiatru i zachmurzonego całkowicie nieba przyroda w parku narodowym nadal wyglądała pięknie.
Te kwiatki na brak wody raczej nie mogą narzekać...
Wskoczyć do jeziora, czy nie wskoczyć? E! Chyba za zimno na kąpiel.
Wodospad na strumyku wypływającym spod lodowca Many Glacier (Lodowiec Obfitości?).
Takim to nie zimno w takiej pogodzie - spotkaliśmy stado dzikich kóz włóczących się po okolicy.

Powrót do strony głównej.