Izrael - Ziemia Święta

Pielgrzymka? Nie. Interesy? Możnaby tak to nazwać. Moja firma wysłała mnie, bym zewaluował oprogramowanie produkowane przez jedną z izraelskich firm pod kątem jego przydatności do naszych potrzeb. Nie będę rozwodził się tutaj nad przydatnością, bądź nieprzydatnością oprogramowania, które oglądałem. Swój raport napisałem.
Decyzja o moim wyjeździe do Izraela zapadła na cztery dni przed wyjazdem. Niestety, dla Polaków nadal obowiązują wizy wjazdowe (pisane w roku 1999; podobno wizy zostały zniesione w maju 2000). Na moje szczęście (bo bardzo chciałem tam pojechać) konsulat Izraela znajduje się w Atlancie. Załatwianie wizy poszło nawet sprawnie. Ledwie się obejrzałem i już w piątek, 25 czerwca 1999 siedziałem w samolocie British Airways wiozącym mnie do Londynu, gdzie miałem się przesiąść na samolot do Tel Awiwu. W tę stronę wszystko poszło gładko i tak, 26 czerwca w szabas (a jakże) wylądowałem na lotnisku imienia Ben Guriona w Tel Awiwie. Miałem trochę obaw odnośnie tegoż szabasu (że każą nam czekać do zmroku), ale na moje szczęście okazało się, że nie wszyscy Żydzi są na tyle ortodoksyjni, by świętować szabas.
Zapraszam do oglądnięcia zdjęć Przestroga dla wszystkich udających się do Izraela: linie lotnicze ostrzegają, że należy być na lotnisku TRZY GODZINY przed odlotem samolotu. Nie jest to bardzo przesadzone. 30 czerwca, o piątej piętnaście rano miałem samolot do Amsterdamu. Stwierdziłem, że dwie godziny powinny mi wystarczyć, a ponieważ dopiero co wróciłem z Eilatu (była właśnie jedenasta w nocy, 29 czerwca), to aż padałem ze zmęczenia. Nastawiłem, co się dało, a co miało jakąś funkcję budzącą (łącznie z zamówieniem budzenia w hotelu). Zaspałem i tak :-) Recepcjonista zapomniał, że ma mnie obudzić, a ja po prostu nie usłyszałem ani budzika hotelowego, ani swojego zegarka. Na lotnisku byłem na 45 minut przed odlotem samolotu - "mam kupę czasu" - pomyślałem sobie. Nic bardziej mylnego. Najpierw był egzamin. Bardzo miły pan zadawał mi mnóstwo krzyżowych pytań. Na przykład: (przewodnik ostrzegał, żeby nie przyznawać się do odwiedzania Jerozolimy, więc się nie przyznawałem) - Czy byłeś w Jerozolimie? - Nie. - A gdzie byłeś wczoraj? - W Eilacie. - A co tam robiłeś? - Pływałem z maską i rurką w Morzu Czerwonym. - Jesteś żonaty? - Tak. - A jakie prezenty przywozisz żonie z Jerozolimy? - Przecież przed chwilą mówiłem, że nie byłem w Jerozolimie! - Ja wiem, ja przepraszam, ale tak muszę pytać, to moja praca... Egzamin trwał wyjątkowo kótko, bo tylko 5 minut. Niektóre podobno trwają i godzinę. Pół godziny przed odlotem myślałem, że już po wszystkim, gdy dopiero wtedy zaczęły się schody. Kolejka do odprawy paszportowej była na conajmniej godzinę. Na szczęście dla mnie wybiegła pracownica lotniska i wywoływała ludzi lecących do Amsterdamu do ekspresowej kontroli. Gdyby nie to, to bym utknął w Tel Awiwie na dobre. A teraz przestroga: Bądźcie na lotnisku trzy godziny wcześniej!

Powrót do wycieczek roku 1999.