Morze Czerwone, Eilat

Izrael posiada zaledwie siedem kilometrów wybrzeża Morza Czerwonego, niemniej jednak miejsce jest przepiękne. Od pustyni tchnie suchy i gorący powiew czasami rozpraszany przez nieco chłodniejszą i wilgotniejszą bryzę od morza. Ze względu na nadmorski charaker miejscowości należałoby oczekiwać, że będzie tam wilgotno i nieprzyjemnie przy tej temperaturze (35 stopni Celsjusza). Niemniej jednak to pustynia kształtuje tu klimat, więc da się te 35 stopni wytrzymać bez problemu.
Te domki, czy też raczej hotele, znajdują się już w Jordanii.
Tu chciałem pokazać, że Morze Czerwone wcale nie jest czerwone. Jednakże po dokładnym przyjrzeniu się kamykom tworzącym piasek mogę się tam dopatrzyć pewnego odcienia czerwoności.
W Eilacie koniecznie trzeba popływać na rafie. Wchodzi się do wody i można bez przerwy podziwiać podwodne cuda nie dalej, jak 10 metrów od brzegu na głębokości trzy do czterech metrów. Wcale nie trzeba nurkować, choć do tego sportu zachęca sklep na tym zdjęciu. W tym sklepie również można było sobie sprawdzić emaila, jakby ktoś był "na głodzie"...
To placyk - pomnik dla dzielnych żołnierzy izraelskich, którzy wydarli Arabom ten kawałek pustyni w 1948 roku.
Palma daktylowa z owocami.
A oto i daktyle w zbliżeniu...
A to jest budynek, w którym znajduje się podwodna restauracja. Ponieważ w Izraelu byłem sam, to z usług tej restauracji nie skorzystałem, ale za to obiecałem Adzie, że ją kiedyś tam zabiorę.

Powrót do strony głównej.