Majorki w Arizonie

W czwartek (po środowej imprezie) znalazłem w Internecie nie lada ofertę. Linie lotnicze America West oferują lot tam i z powrotem z Atlanty do Phoenix w Arizonie za $169. Ponieważ można było zarezerwować bilet i kupić go przez Internet, nie namyślając się długo zamówiłem dwa bilety (niestety, Grześ Aksamit i Heather nie mogli tym razem lecieć). Internet jest wielki! Również za pomocą Internetu znalazłem i zarezerwowałem najtańsze hoteliki po zaplanowanej drodze oraz wynająłem auto.
 
Nie bardzo przesadzę, gdy stwierdzę, iż cała Arizona to pustynia. Wyjechaliśmy z Phoenix, które nie jest zbyt ekscytującym miastem (wszystkie ulice przecinają się pod kątem prostym, wszystkie ulice są numerowane, ulice poziome nazywają się "street", pionowe "avenue"). Zupełnie jak w Nowym Jorku. To zdjęcie zostało zrobiona na postoju na autostradzie. Panorama pustyni.
Na tabliczce obok mnie jest napisane: "poisonous snakes and insects inhabit this area", czyli śmiertelnie trujące węże i owady zamieszkują ten obszar. Jak tam, Sławuś? Dobrze się czujesz?
Pustynia to pustynia. Każda roślinka ma swoją rurkę, która doprowadza wodę. Bez tej rurki nic zielonego prócz kaktusów tu by nie rosło. Ten cień po prawej stronie nie jest naturalny. To ja :-)
Jeszcze jedna panorama z "rest area".
Dojeżdżamy do Flagstaff, to panorama masywu górskiego, który oddziela nas od Wielkiego Kanionu Rzeki Kolorado.
 Wspięliśmy się na wysokość 2300 metrów (jak donosi nasz GPS) i dalej kontynuujemy naszą podróż. Zmierzamy do Wielkiego Kanionu Rzeki Kolorado.