Slamsy

Człowiek przybywający do RPA z tak zwanego "cywilizowanego świata" niejednokrotnie łapie się za głowę widząc nędzę i ubóstwo ludzi mieszkających w slumsach. Niektórzy studenci przesławnej AGH mogliby się wyrazić na temat mieszkania w Slamsach. Jednakże nie o akademikach AGH tu mowa. Wokół Kapsztadu rozsiadło się drugie miasto, sklecone napręce z blachy falistej, desek i tektury.
Faktycznie, jest tam biednie. Tragicznie jednak już nie jest. Każdy segment tych slumsów ma swoje sanitariaty, bieżącą wodę, elektryczność a nawet adresy pocztowe. Za czasów apartheidu zupełnie normalne było to, że przejeżdżało się przez milionowe miasto, którego nie dało się znaleźć na mapie. Teraz każde z tych siedlisk jest oznaczone.
Jak widać, drogi są asfaltowe. Sygnalizacja świetlna działa. Wydawać by się mogło, że takie slumsy to będzie siedziba wandali, bandytów i innych ludzi z marginesu. Nie jest to prawda - trzeba pamiętać, że Murzynów w RPA jest znacząca większość. Murzyni są również bardziej zdyscyplinowani. Myślę, że są bardzo szczęśliwi z tego powodu, że mogą tu żyć.
Po prawej stronie widzicie lampę dostarczającą światło na "uliczki".
To już zupenie wygląda, jak ogródki działkowe za komuny.
W jaki sposób rozwijają się slumsy? Miasto stawia sanitariaty, doprowadza prąd i wodę i po pewnym czasie dookoła tak przygotowanej infrastruktury wyrasta osiedle.
Widoczny po lewej stronie pawilon to skrzyżowanie budki telefonicznej oraz sklepu z telefonami komórkowymi. Na tym osiedlu (township) widzieliśmy sklepy spożywcze, warsztaty usługowe, zakłady napraw samochodów, a nawet fabryczki.

Powrót do strony głównej.