Przylądek Dobrej Nadziei

Nazwany tak przez załogi niezliczonych statków opływających Afrykę z towarami z Indii. Sygnalizował mniej-więcej połowę drogi do Europy, dawał nadzieję, że po jego opłynięciu, to już będzie "z górki". Przylądek Dobrej Nadziei nie jest najbardziej na południe wysuniętym krańcem Afryki (to miano przypada przylądkowi Agulhas, położonemu około 100 km na wschód od Kapsztadu). Jest natomiast domem dla wielu unikalnych i endemicznych gatunków roslin i zwierząt. Bliskość oceanów, kolizja ciepłego i zimnego (antarktycznego) prądu morskiego, stałość wiatrów - wszystkie te czynniki powodują, że roślinność na przylądku okrzyknięto jedną z siedmiu stref roślinności.
Przykład roślinności przylądkowej.
Typowa roślinność przylądkowa, nazywana tu "Fynbos".
Półpustynny krajobraz Przylądka Dobrej Nadziei kształtowany jest między innymi przez silne wiatry o stałym charakterze. Tu po prostu nie ma szansy spaść większa ilość deszczu, bo chmury, jeśli takowe się pojawiają, są natychmiast przepędzane przez wiatr.
Pierwsi napotkani mieszkańcy przylądka? Nie. To tylko Ada i Kasia.
Pawiany występowały w dużej obfitości.
Ciekawe, czy w RPA trzeba posiadać zezwolenie na zgromadzenie, i jeśli tak, to czy ta grupa je posiada?
Pierwszy rzut oka na Przylądek Dobrej Nadziei.
Ada z przylądkiem w tle.
Droga kończyła się w pobliżu nowej latarni morskiej, skąd można było wybrać się na piechotę na sam Przylądek Dobrej Nadziei.
Po drodze można było zejść na plażę, z czego skwapliwie skorzystaliśmy. Ada moczy nogi w Oceanie Indyjskim.
Roślinność przylądkowa (fynbosy) usłuje opanować drewniane schoki prowadzące na plażę.
Ada i Mirek nad oceanem Indyjskim.
Na samym cyplu przylądka spotkaliśmy tambylców. Byli przyzwyczajeni do ludzi pielgrzymujących na przylądek, więc nawet nie uciekli, gdy usiłowałem im zrobić zdjęcie.
Pokazuję całemu światu na moim GPSie, że tu rzeczywiście jest Przylądek Dobrej Nadziei. Chyba muszę sobie sprawić lepszy aparat, bo takie małe cyferki nie wyszły na tym zdjęciu - za mała rozdzielczość ;-)
A oto miejsce, gdzie stykają się dwa oceany - Atlantycki i Indyjski.
Wycieczka do RPA w pełnym składzie. Niniejszym składam podziękowanie uczestnikowi wycieczki, który zrobił nam to zdjęcie, czyli statywowi, uwiecznionemu zresztą na tym zdjęciu pod postacią cienia :-)
Struś Pędziwiatr? Nie. Po prostu stateczny struś - mieszkaniec strefy przylądkowej.

Powrót do strony głównej.