Ulica Benito Juareza - dziewiętnastowiecznego prezydenta Meksyku, przywódcy ruchu oporu przeciwko francuskiej inwazji z roku 1862. | |
Tak wyglądało podwórko naszego hotelu. W Cozumel, wbrew pozorom, dało się znaleźć tani (jak na amerykańskie warunki) hotelik - "Hermanos Aguilar". Dodatkową jego zaletą było, iż znajdował się 100 metrów od sklepu, w którym wykupiliśmy sobie nasze nurkowania. | |
No proszę. Nawet mają tu porządnie nazywające się sklepy :) | |
Rynek w Cozumel - artyści uliczni. W Ameryce tego nie uświadczysz... | |
Jedna z uliczek wychodzących z rynku (powiedzmy, Grodzka). Na nieomalże każdym skrzyżowaniu ustawione były takie oto budki. Każda z nich opisana była "Centro de Información Turistica", przy każdej z nich stał sobie Meksyk i naganiał: Wypożyczcie Jeepa, tylko 250 peso na dzień! Nie? To może na przykład chcecie pływanie z rurką? Nie? Na pewno jesteście głodni. Znam tu taką świetną restaurację w pobliżu i dostaniecie 10% zniżki, jak się na mnie powołacie! | |
Tylko na tej jednej ulicy znajduje się sześć firm nurkowych. To się nazywa konkurencja! My korzystaliśmy z usług Blue Bubble Divers, których sklep widzicie na zdjęciu. Ich hasło reklamowe to Blue Bubble - No Trouble, i rzeczywiście nie mieliśmy żadnych kłopotów. Z czystym sercem możemy Wam ich polecić. | |
Butle przygotowane do napełnienia są tu stałym elementem krajobrazu. | |
Z tej przystani, łódką podobną do tej, którą możecie oglądać po lewej stronie odpływaliśmy na nasze podwodne przygody. | |
Niestety, nie tylko nurkowie poznali się na pięknie okolicy Cozumel i tamtejszych rafach. Do Cozumel zawijają również i takie olbrzymy - pływające hotele pełne ludzi bez wyobraźni (którzy nie potrafią sobie sami zorganizować wakacji). Cruise Lines, czyli armatorzy tych hoteli podwoili swój tonaż w roku 1999. To może tylko oznaczać, że coraz więcej jest ludzi bez wyobraźni... |
Powrót do strony głównej.