Zurich, Szwajcaria

Nasza druga podróż do USA rozpoczęła się w Krakowie, na Balicach gdy wsiedliśmy do małego, turbośmigłowego samolociku typu SAAB 2000, który zawiózł nas do Zurichu. W Zurichu spędziliśmy noc z 19 na 20 października 1998 oraz sporą część owych dwóch dni, ponieważ nasz samolot z Krakowa lądował o 16, a samolot do Atlanty wylatywał następnego dnia o 13, co dało nam prawie 21 godzin w Szwajcarii.

Wąskie uliczki, górzysta okolica, to wszystko dodaje uroku Zurichowi. No i ta stara zabudowa, której w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej "za Chiny Ludowe" nie uświadczysz.
Widok na jezioro Zuryskie.
And now for something completely different: Jezioro Zuryskie...
Na niedobór wody nie można narzekać... fontanna na jeziorze! W tle bardzo ładny zachód słońca.
Jak przystało na niemieckojęzyczny kraj (przynajmniej w części) w paŸdzierniku wypada mieć Oktoberfest.
Grossmuenster, czyli katedra.
Urokliwe domki nad kanałem Zuryskim.
Widok na kanał z drugiej strony.
Czy podoba się Wam to autko? Stanowi ono zapewne modyfikację autka nazywanego dawno, dawno temu C-5. Czy pamiętacie, kto był projektantem i producentem tego sprytnego autka?
Szczerze mówiąc nie wiem, co to jest, ale ładnie wygląda. Może ktoś z czytających wie? Jeśli wie, to proszę o sugestie.
To jest tzw. Fraumuenster, czyli w wolnym tłumaczeniu "żeńska katedra". W środku znaleźć można było witraże autorstwa Marca Chagala.
Wnętrze Fraumuenster.
A oto witraże autorstwa Marca Chagala, główna atrakcja tego budynku.
Korytarzyk - galeryjka nad samym kanałem Zuryskim. Tak, za tymi arkadkami jest woda.
W Zurychu na lotnisko dojeżdża się pociągiem. Gdy Zurych jest tylko przystankiem w podróży liniami Swissair w prezencie od firmy dostaje się dwudziestoczterogodzinny bilet na wszystkie środki komunikacji miejskiej, w tym pociągi dalekobieżne w obrębie Zurychu. Tym pociągiem jedziemy właśnie na lotnisko, a na zdjęciu podziwiacie przedział wyłącznie dla dzieci.

Powrót do strony głównej.